brakuje mi BOGA. doskwiera i trochę swędzi, gdzieś tak z tyłu głowy. jadę metrem i zamiast rozkminiać kolejne przygody smoka franka i reklamy maszynek do golenia to analizuję centymetr po centymetrze twarze naprzeciwko, usiłując dostrzec jakąś prawidłowość stworzenia, jakiś pierdolony algorytm kreacji, chociaż ułamek wiedzy o tym, huh. obserwuję przerażająco spokojne życie drzew za oknem, ich coraz dłuższe gałęzie, na których wciąż resztkami sił trzymają się liście z poprzedniego